poniedziałek, 16 marca 2015

WĘDROWNIK PO FRANCARII: Valsenestre cz.1

Bonjour,

Zbliżał się koniec mojego pobytu we Francarii. Jak pisałem już TU miałem plan aby pojechać jeszcze raz do Chamonix i przespacerować się pod lodowcem. Niestety - prognoza pogody była bezlitosna - deszcz, deszcz, deszcz... Padać ma tu i padać ma tam i siam... Ale byłem zdeterminowany - nie siedzieć w domu, ale wspiąć się gdzieś skąd widoki będą niezapomniane. Wyszukiwałem coraz to dalsze lokalizacje na wycieczki, aż wreszcie znalazłem -  z dużym prawdopodobieństwem, w Parc national des Écrins ma być słońce. Tylko, że to 3 godziny jazdy autem. No, ale trudno. Zapakowałem co trzeba i w drogę.


Valsenestre to mała...hmmm - osada. Nawet sklepu z piwem czy tanim winem tu nie ma. Taka baza wypadowa dla turystów.


Wybrałem wycieczkę na szczyt Tête de Rame. Szlak chwilami był skalisty.

 Po jakimś czasie wyszedłem na otwartą trawiastą przestrzeń.

Nagle z boku coś mi mignęło.

Stworzenie szybko znieruchomiało. Przyglądając się pierwszy raz widzianemu na wolności świstakowi dojrzałem drugiego.

Pomalutku, krok za krokiem podchodziłem coraz bliżej.

Kiedy świstaki postanowiły, że jednak jestem za blisko, w ułamku sekundy zniknęły w norach.

Ruszyłem więc dalej i podziwiałem.

Dotarłem do Lac Labarre.


Pogoda taka sobie. Wiał zimny wiatr i trochę kropiło. Ale szybko przestało. Chmury co jakiś czas zasłaniały szczyt.








Jeszcze kilkaset metrów. Ale reszta za tydzień.


 À bientôt!
W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz