piątek, 20 marca 2015

BZDURKI SPOD KLAWIATURKI: KAŻDY KIJ MA DWA KOŃCE

Dobry wieczór się z Państwem.
Staram się nie komentować doniesień prasowych, bo wiem, że "pismaki" najpierw szybko piszą, co usłyszą i to bez sprawdzenia, ile prawdy w tym jest, a potem gdzieś tam po cichu prostują przekłamania, które już dla czytelników są bez znaczenia.
Historia, którą jednak wydarzyła się  i o której chciałam napisać tydzień temu, ale z braku czasu i natchnienia tego nie zrobiłam, była bardzo głośna i dotyczyła osób, które znam...
Frania znam od Jego urodzenia. Mało tego! Mój Franczesław zawdzięcza właśnie Jemu imię, bo gdy Dorotka wołała do Swego Synka zdrobniale, wiedziałam, że to jest właśnie TO imię dla mego Synka ;). 
Rodziców Frania znam jeszcze dłużej. Tatę Jego zresztą do matury przygotowałam. Z sukcesem- przyznaję ;)

Dlatego też wiadomość, że Franio miał zaklejaną taśmą klejącą przez nauczycielkę buzię przeraziła mnie i wstrząsnęła do szpiku kości. Wieść, że ten maluch przerażony był tym, że już nigdy nie trafi do domu po tym, jak pani Mu powiedziała, że jak narysuje krzywo szlaczek, to go wystrzeli w kosmos, sprawiła, że nie mogłam spać.

Jestem niedoszłą nauczycielką. Nigdy nią nie zostałam, choć marzyłam o tym zawodzie od szóstego roku życia. Kiedy skończyłam odpowiednie studia, dowiedziałam się, że polonistów jest od groma i ciut, ciut... A jedna z dyrektorek rzekła  nawet do mnie: "jak pani, taka drobna, sobie poradzi z dziećmi?". Wtedy padło z mej strony podejrzenie, że polonista nie prezentuje pięknej literatury polskiej i obcej, nie głosi wierszy poetów wielkich, ale... tłucze po mordach? siłuje się? kładzie na łopatki? Zrozumiałam wtedy,że moje wyobrażenie o szkole jest diametralnie inne... No, gdybym wcześniej wiedziała, że tu siła i bicepsy są ważne, to bym na siłownię  chodziła, a tak... Do banku poszłam :P
Zawsze twierdziłam, że praca nauczyciela to ciężki kawałek chleba, wymagający cierpliwości, odpowiedzialności, pewnych predyspozycji, dlatego też uważałam, że testy psychologiczne dla przyszłych  nauczycieli, jak i terapie dla nich powinny być obowiązkowe... 
Ale żyjemy  Polsce, w kraju, w którym na nic nie ma pieniędzy. W kraju, w którym zarówno wykwalifikowani specjaliści jak i takie zawody, jak chociażby nauczyciela, nie są szanowane. Nie dba się o nich po prostu... I w związku z tym zatrudniane są takie osoby jak pani Justyna - nauczycielka Frania. A przecież słychać kolejne historie mrożące krew w żyłach odnośnie nauczycieli...
Ale każdy kij ma dwa końce... nie jest tak, że nauczyciele to psychopaci, cała kadra niewykwalifikowana...
Opowiem Wam historię autentyczną dziewczyny uczącej w przedszkolu, która kocha ten zawód, jest oddana swej pracy, dzieciom, które nazywają ją swoja królową, której należy się korona...
Zgodziła się ona na zastępstwo w grupie, która ponoć była "trudna"...
Przypominam, że koleżanka pracuje w przedszkolu, nie w zakładzie karnym! 
Podczas zastępstwa... dzieci wyzywały się od "dup, dziadów, kutasów, debili". Jak jeden, przypominam, przedszkolak zdenerwował drugiego, to ten wystawił mu ... tyłek i powiedział, "że go zaraz obsra i się skończy"...
Ale najlepsze było jeszcze  przed koleżanką... Trafił jej się komplement roku :P
Jeden chłopiec postanowił spróbować, na ile może sobie pozwolić z nową panią. Zaczął zatem wołać "pani świnia". Jako że pani nie reagowała, podszedł do niej i powiedział: "ej, ciebie wołam, pani świnio!". Wtedy to koleżanka z uśmiechem mu odrzekła: "oj, ale z ciebie gapa! Ja zdążyłam zapamiętać dwadzieścia imion, a ty mylisz jedno. Mam na imię Marta". Po tych słowach odezwał się drugi, wciąż przypominam, przedszkolak, który rzekł: " może i pani jest świnia, ale przynajmniej ryj ładniejszy od naszej pani K., na którą już patrzeć nie mogę".

NIC ale to zupełnie NIC nie usprawiedliwia nauczycieli, którzy stosują wobec dzieci metody przemocy, maltretowania psychicznego bądź fizycznego. 
Rodzicem może być każdy - nie musi zdawać egzaminów, kończyć szkół w tym kierunku. Dlatego też spotykamy się z różnego rodzaju rodzicielstwem: od nadopiekuńczych mam/tatusiów, którzy stoją pod przedszkolem/szkołą i zaglądają w okna placówki, by mieć kontrolę nie tylko nad nauczycielem, ale i dzieckiem, poprzez "normalnych" opiekunów, współpracujących z placówkami, zdających sobie sprawę, że nawet ich dzieci święte nie są, po rodziców - potworów.
Nauczycielem zaś nie każdy być może. Wydaje się, że po to się oni kształcą, po to kończą studia, by nauczać dzieci, a nie katować je... I dlatego też nauczyciel winien być naprawę kompetentną osobą, dobrze przygotowaną do zawodu... 
Ale dopóki głównie rodzic wraz ze swą pociechą będzie rządził, podważał przy dziecku autorytet nauczyciela, a zamiast ze szkołą współpracować, wciąż z nią walczył, udowadniając, że on lepiej wie, jak uczyć ( zostań w takim razie belfrem, rodzicu !), dopóty będzie w szkolnictwie coraz gorzej. Nikt "normalny" nie będzie chciał uczyć, a zapaleńcy zostaną szybko ugaszeni rzeczywistością... 
Zresztą... nieraz czytałam opinię, że do szkoły idą frustraci, beznadziejne jednostki,  nieudacznicy życiowi, którzy nie wiedzą, co ze sobą zrobić...

Jestem przeszczęśliwa, że mój Frank od pierwszego dnia uwielbia swoje przedszkole. Twierdzi nawet,że nasz dom to przedszkole "Supełek".
Wiem, że i  Jagodzie krzywda się nie dzieje, bo Ją wypytujemy delikatnie, a jest już w tym wieku i na tyle uświadomiona, że wie, iż zaklejanie buzi, szarpanie, przemoc jakakolwiek to nie jest norma w placówce edukacyjnej...

Summa summarum współczuję nauczycielom, którzy czasami mają najmniej do powiedzenia.  Od których wymaga się, by wychowywali i nie wychowywali zarazem ( w zależności od potrzeb i oczekiwań), którzy mają kształtować , uświadamiać i edukować jednostkę młodą, a jednocześnie nie za dużo pouczyć, uświadamiać jedynie troszeczkę, kształtować na tyle, ile rodzic pozwoli, a skala jest dość szeroka bo od 1- 100 w skali od 1-100 ;P. 
Współczuję ( najbardziej) też dzieciom, które stały się ofiarami niekompetentnych osób, które nie radzą sobie ze sobą, nie wiadomo dlaczego wybrały ten zawód, a jak gdzieś po drodze się pogubiły, dlaczego nie poszukały pomocy...

Z drugiej strony... Jeżeli polskie podwórka wyglądają  tak , jak na poniższym "obrazku", to czego się spodziewamy po młodym pokoleniu? ;) ( Piaskownicę uznałabym za odkrycie archeologiczne, jak i  właściwie "młodzież" na ławkach siedzącą)...

Do widzenia się z Państwem...
Jagodzianka.

5 komentarzy:

  1. Witaj Jagodzianko,
    Uwielbiam jagodzianki.

    Oj, jak się cieszę, że do Ciebie zajrzałam.
    Masz takie "lekkie pióro" powinnaś felietony pisać.
    Temat za to ciężki, ale koniecznie trzeba o tym pisać, mówić, rozmawiać z dziećmi i je dopytywać.
    Po doniesieniach o Franku również przepytałam wczoraj mojego Krzysia. Powiedział, że kocha swoje Panie. Zamilkłam, a on prowadził przez 5 minut monolog dlaczego on tak bardzo kocha te swoje Panie.
    Chyba mamy szczęście co do placówki od początku to wiedziałam:)

    Pozdrawiam i dziękuje za te przemyślenia...
    Idę poznawać twoje blogowanko,

    Martita.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, że mnie się to nawet nie mieści w głowie... a dużo mogę pomieścić, lecz tego nie pojmuję!

    OdpowiedzUsuń
  3. No niestety, to co piszesz dzieje się naprawdę choć czasem trudno w to uwierzyć. Od kilkunastu lat zajmuję sie przemocą domową, i wiem co członkowie rodziny potrafią sobie zgotować. Najgorsze jest wtedy gdy to dziecko jest ofiarą, bo to czego doświadczy bardzo boleśnie zmienia jego sposób patrzenia i reagowania na świat, a potem taki młody człowiek a później często dorosły musi gdzieś ten bagaż wyrzucić, dobrze jak to się dzieje na terapii ale nie zawsze niestety. Zastanowiłabym się co się dzieje w domu takiego przedszkolaka skoro kieruje do innych takie słowa. Jeśli rodzice nic z tym nie robią to sąd rodzinny ma rozwiązanie.
    Moja córeczka-przedszkolanka, wie dużo o tym jak należy traktowac drugiego człowieka, i ostatnio mi doniosła , że kolega mówił jej, że jego rodzice to sie biją w domu. Zapytałam a on "A on to się bardzo denerwuje i gryzie w przedszkolu" Ja już uruchomiłam działanie , na razie sprawdzające. Obok takich komunikatów nie można przechodzić obojętnie. Jaki świat przygotujemy naszym dzieciom jeśli będziemy obojętni?
    Dobrze napisałaś
    Pozdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, fantastyczny tekst. Zgadzam się w stu procentach z każdym słowem. Jako nauczyciel wiem, jak bardzo trudno nieraz opanować grupkę dzieci, które nie wyniosły z domu podstawowych zasad, które są (zabrzmi to brzydko) hodowane, a nie wychowywane przez rodziców etc. Najgorsze jest to, że tacy rodzice swojej winy nigdy nie dostrzegają, zrzucając wszystko na nieudolność kadry. Nie zmienia to jednak faktu, że nauczyciel musi pamiętać, że ma do czynienia z istotami, które niewłaściwym postępowaniem można skrzywdzić na całe życie. A złe zachowanie maluchów bywa często reakcją obronną na to, co dzieje się w domu lub cichym wołaniem o pomoc.

    OdpowiedzUsuń
  5. Temat rzeka... Bardzo mnie wkurzają dzisiejsi rodzice. osoby w moim wieku. Moje pokolenie. Roszczeniowi, czczący możliwość "bezstresowego wychowania", które straciło na faktycznym "bezstresie" na rzecz: róbta co chceta. Nauczyciele są zerem. Głupia pani, czepiający się dyrektor. Przedszkolanki na niczym się nie znają i jak zauważyłaś- na pewno nie mogły znaleźć innej pracy- głupie i tyle. Tak postrzegam czasami sposób myślenia innych rodziców. Na całe szczęście są rodzice z którymi ja się kumpluję (wiadmo! ) którzy doceniają pracę i trud włożony przez nauczyciela.
    Ja osobiście wychowałam straszą Igę na zasadzie: skoro pani tak powiedziała to tak być musi. Koniec dyskusji. Zresztą jak są u mnie są goście, to dzieci bawią się w innym pokoju i nie ma gumowych uszu i wtrącania się 10-ciolatków do rozmowy "dorosłych" na "dorosłe" tematy... ale odbiegłam trochę... Nauczyciele... jeśli coś mi się nie spodoba (nie było jeszcze takiej sytuacji), to na pewno porozmawiałabym sobie z nauczycielką i wyjaśniła dręczące mnie tematy.
    Moje spostrzeżenie: im mniejsza szkoła, żłobek, przedszkole, tym lepiej dla dzieci. W Zielonej rozbudowują moloch zwany gimnazjum. Będzie 15! równoległych klas. horror! (wcześniej zamknięto 2 małe placówki, bo nie rentowne!). I to wszystko razem daje takie efekty...
    się rozpisałam... ;)))

    OdpowiedzUsuń