niedziela, 13 stycznia 2013

SIÓDMY DZIEŃ - DWIE RZECZY

Bonjour.
Gdy zobaczyłam temat DWIE RZECZY, długo zastanawiałam się, co chciałabym pokazać. Jakie dwie rzeczy są warte przedstawienia?  I nic mi nie przychodziło do głowy, aż...
...na liście rzeczy do zabrania z Francji lub do niej są zawsze na pierwszym miejscu. Do niedawna był tylko jeden. Teraz są dwa. Właściwie traktujemy je jako członków rodziny.  Ale i jako utrapienie.
To są ukochane pluszaki naszych dzieci.
Gdy Jagna dostała Rudego, miała 3 miesiące.  Ciotka Dorotka wraz z Wujkiem Łukaszem kupili go gdzieś na stacji benzynowej. Nie zdawali sobie sprawy, jak ten zwykły pluszak zmienił życie naszej Córki, która, jak tylko go dostała, mocno złapała w łapki i już nie chciała wypuścić. Kiedy tylko była smutna, zaniepokojona, brała go w ręce. Kiedy się cieszyła również. Musiał towarzyszyć jej w każdej wyprawie, bo chciała mu pokazać nowe miejsca. Nie było mowy, by zasnąć bez niego. 
Jagna - jak to dziecko- bywa roztrzepana i czasami zdarzało się, że  wszczynaliśmy poszukiwania na wielką skalę. Co prawda policja wzywana nie była, ale niewiele brakowało...
Pewnego dnia mieliśmy jechać do Ciotki Z. na grill. Bierzemy Jagnę, która wtedy jakoś była u moich Rodziców. Orientujemy się, że Rudego nie ma. Szukamy w domu. Mama szuka u siebie. Zajeżdżamy do kwiaciarni, w któ®ej był W., by kupić mi kwiaty. Nie ma. Jagna jeszcze o tym nie wie. Ja płaczę, bo nie wyobrażam sobie sytuacji, w której będę musiała mojej małej Jagódce powiedzieć, że Rudy zniknął. Pamiętam, że jak przyjechaliśmy na miejsce, zapadła wśród znajomych grobowa cisza: ja zaryczana. W. zasępiony. Wszyscy myśleli,że się pokłóciliśmy a tu... Rudego nie ma. Już mieliśmy utopić smutki w wódce, gdy zadzwoniła Mama. Jest! Pod łóżkiem był! Hurrrra! W. szybko pojechał po niego a potem zaczęliśmy pić z radości!
Potem była sytuacja, że wróciliśmy z uroczystości rodzinnej u mojego Brata. Nie ma Rudego. Został zapewne u Brata. Bratowa - w ósmym miesiącu ciąży - biegała po parkingu i szukała tę pluszową paskudę. Nigdzie go nie było. Jagna płakała pół nocy, aż zasnęła ze zmęczenia. Rano, gdy tylko wstała, powiedziała: mamusiu, przecież dałam go do teczki. Rudy po tylu latach tak się skurczył, że zmieścił się już wszędzie... Prawie wszędzie...
Pamiętam też taką historię, gdy wykorzystałam nieobecność mojej Córki i włożyłam Rudego do pralki. Wraca Jagienka ze spaceru, wchodzi do łazienki a tam... na pierwszym planie widać...no oczywiście pluszaka, który rozkraczony kręcił się i wirował. Jagna w płacz, a ja Jej spokojnie próbowałam wytłumaczyć, że Rudy poszedł na karuzelę.  Trochę pomogło, ale następnym razem już wspólnie wkładałyśmy go do pralki, gdy ustalałam "washing day" (W. przeczytał Jej historię na ten temat).
Bywało tak, że Rudy nie wysechł a nadchodziła godzina snu Jagny. Mama musiała wysilić wszystkie swoje dwie komórki szare, by przyspieszyć proces schnięcia Rudego. Była używana suszarka, ale i ...piekarnik.
Rudy, z racji swojego wieku, a w marcu skończy siedem lat, nie może teraz wychodzić z domu. Wyjątkiem są jedynie wyjazdy z noclegiem, bo przecież Jagna bez niego nie zaśnie.
Powoli przygotowuję Córę mą do sytuacji, gdy Jej ukochany przyjaciel rozleci się na kawałki...a niewiele mu brakuje do tego.
Ewcia, kochana dusza, zaangażowała się kilka lat temu w znalezienie identycznego następcy Rudego. Jej poszukiwania zakończyły się sukcesem. Pozornym sukcesem, ponieważ z tego zakupu cieszyła się tylko Ewa i my. Jagna spojrzała na tę nowiutką doskonałość, następnie na swojego sfatygowanego Rudego bez nosa i ...z pogardą rzekła, że to nie jest Rudy. W nocy po ciemku próbowałam jeszcze  przemycić nową maskotkę, ale szybko wylądowała na ścianie i ponownie usłyszałam, że to Rudziaszek nie jest tylko... mama Rudego.
A propos nosa...  Kiedy rozleciał się nos Rudego, Jagódka poprosiła Babcię Gosię o zoperowanie tegoż. Babcia wzięła nitkę i igłę, a Jagna swego przyjaciela za...łapkę i cały czas asystowała przy "operacji"...
Babcia Halinka natomiast zoperowała Rudemu ogon, który odpadł a jest bardzo istotny dla mojej Córki, bo trzyma go, wącha, gryzie (fuj!).
Nadal żyjemy w stresie, by nie zapomnieć o Rudym, gdy gdzieś tam z nim akurat jesteśmy lub go znaleźć przed snem, gdy Jagna walnie nim na krzesło, na szafkę lub gdzieś tam, gdzieś tam...
Obiecałam sobie, że moje drugie Dziecię nie będzie posiadało pluszaka - źródło stresu i niepokoju. I było tak do czasu, kiedy dostał Dou Dou od mojej Szanownej Koleżanki Sis... Do tej pory Franek nie przejawiał żadnego zainteresowania maskotkami, więc się nie martwiłam, ale, gdy złapał Dou Dou i tak na niego spojrzał...jak Jagna na Rudego siedem lat temu, to wiedziałam, ze sobie znowu narobiłam bigosu... Teraz matrwimy się, by nie zapomnieć o Rudym i  Dou Dou. Tym razem jednak jestem przezorniejsza i Frank nie może go ze sobą zabierać  (oprócz wizyt z noclegiem).
Czytałam, że takie pluszaki maja ogromne znaczenie w rozwoju emocjonalnym dzieci. Dotyk i przytulanie działają antystresowo, powodują wydzielanie się w mózgu hormonu wzrostu i endorfin, nazywanych hormonami szczęścia. 
Jedno jest pewne na moje i W. emocje posiadanie tych dwóch maskotek jest ogromne... Od wściekłości po wzruszenie...

Dziś, specjalnie na potrzeby wyzwania, złamaliśmy zasadę i pozwoliliśmy obu stworom wyjść na spacer... A raczej na sesję...
Byłam ciekawa, czy dotrwam z tymi tryptykami do końca wyzwania. Udało się! Co następnym razem wymyślę? To się okaże, gdy poznam kolejne tematy wyzwania, które odbędzie się już czwartego lutego!
Dziękuję  Wam za liczne odwiedziny oraz komentarze. Jutro zaczynamy od dwóch rzeczy: nowego tygodnia i kolejnego spotkania w Wędrowniku po Francarii. Mam nadzieję, że będziecie!
Wszystkiego dobrego,
Jagodzianka. 

EDIT.
Ojej! Znowu zapomniałam o czymś! A tak miałam przygotowane! Jeden z moich najukochańszych utworów. Zawsze słuchamy w podróży i zawsze kojarzy się mi z Rudym i częstymi jego poszukiwaniami! Cudna sekcja dęta!

 

28 komentarzy:

  1. Podoba mi się Twój podpis na zdjęciu :)
    Niestety tak to już jest z ukochanymi pluszakami naszych dzieci :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasne, że będę ;) Zawsze i wszędzie =_
    Dzieciaki słodkie, a jakie usteczka mają ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja do dziś mam swojego ulubionego pluszaka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Upssss... podejrzewam, że masz więcej niż osiem lat... Ojej, ile jeszcze tego Rudego będę pilnowała?

      Usuń
  4. Na pewno zajrzę tutaj do Ciebie jeszcze nie raz!!! Historia z Rudym na karuzeli jest extra;-) Wiki miała przez pewien czas wymyśloną koleżankę Anię. Ania chodziła z nami wszędzie , ale przynajmniej się nie gubiła. Teraz pozostały już tylko pluszaki, które opuszczają łóżko tylko przy okazji wyjazdów;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, o wymyślonych przyjaciołach słyszałam... Masz rację, nie gubią się!

      Usuń
  5. ja miałam psa, dostałam na roczek i gdy wyprowadzalam sie z domu dopiero go wyrzuciłam :( czyli po 20 latach

    OdpowiedzUsuń
  6. :) och fajne wspomnienia obudziłaś:) chociaż kiedyś nie myślałam, że będę to dobrze wspominać haha... moja Druga Córka miała kołderkę, którą prawie wszędzie zabierała, raz po wizycie u dentysty opatulona poszła w niej do przedszkola i nie zapomnę min przedszkolanek kiedy ją zobaczyły... :))) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boska historia z kołderką! Chciałabym zobaczyć miny pan :D

      Usuń
  7. Słodkie!!! I jaka wzruszająca historia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko wycinek... Teraz pisałam z uśmiechem o tym wszystkim ,ale nieraz płakałam albo się złościłam ;)

      Usuń
  8. o matko, ale fajna opowieść , uwielbiam takie , bo nie mam dzieci, i ... chętnie słucham, czytam ... zazdroszczę :) mmmm , sama uwielbiam misie i mam swojego ukochanego baranka, który podróżuje ze mną i mężem - wszędzie :)!!! zatem, wiedząc " o co kaman":) pozdrawiam Rudego i Dou Dou :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się przygotuj, że oprócz baranka będziesz jeszcze wozić misie pieski, kotki i króliczki. ty bez swojego baranka zaśniesz,ale Twoje pociechy...

      Usuń
  9. Ten kawałek, kiedy poszukiwaliście Rudego jest bezcenny. Kiedyś sama zachowywałam się podobnie, później była przerwa, ale do łask Młodego wkradł się Józio, więc Mała, żeby nie być samotną, wlecze wszędzie ze sobą plusowego misia Wańkę Wstańkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już zabraniam zabierać te stworzenia, ale to dlatego, że mnie zbyt wiele nerwów to kosztuje...

      Usuń
  10. Jasne, że będziemy! :-))))

    Piękne i rozczulające to zdjęcie. I ta opowieść. ;-D
    Też miałam swoją maskotkę, którą ciągnęłam wszędzie, nazywał się Biedulek. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudna historia. Uroki dzieciństwa ot co :). Pozdrawiam i dobrej nocy życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest co wspominać... i będzie można Jagnie opowiadać te historie, jak już sama będzie mamą ;)

      Usuń
  12. Piękne foteczki, takie dla serducha :)
    Tymek jakoś ma etapy różnych swoich maskotkowych przyjaciół. Ale długi czas był Pimpuś (piesek), z którym się nie rozstawał i do przedszkola też zabierał. Kiedyś został w przedszkolu, a my autobusem już w drodze do domu i ....... o rany, ryk na cały autobus... telefon do cioci, telefon do taty, cała interwencja, by odebrać z przedszkola Pimpusia, bo będzie tęsknił przecież za Tymkiem i będzie samotny. Takich historii też było kilka :)
    Więc czytałam z pełnym zrozumieniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, ile razy myśmy wracali z tego samego powodu... miejsca na blogu by zabrakło, aby to wszystko opowiedzieć ;)

      Usuń
  13. O rany ale przygody!
    Moja córka miała podusię, po pewnym czasie jej normalnie nienawidziłam i miałam chęć zakopać w ogródku - podusię, nie córkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj i ja nieraz miałam taka ochotę.. i też z Rudym nie Jagną :D

      Usuń
  14. Faktycznie takie maskotki mogą wywołać skrajne emocje. Na szczęście moi chłopcy mają swoje misie tylko do zasypiania :)
    A do przedszkola to Jurek zabiera najczęściej autka.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jagna, gdy miała zakaz wynoszenia Rudego z domu, też nosiła zabawki do szkoły, ale wielokrotnie chciała jednak przemycić Rudego. Twardym trzeba było być za kazdym razem ;)

      Usuń
  15. O rany, ale macie przeboje z tymi przytulakami. Jerzyk jak byl malutki spał z pieskiem i króliczkiem, ale jakiś histerii nie było jak na przykład trzeba było pluszaki wyprać. W tej chwili wszystko co nie zawiera kółek, przekładni, nie ma cyferek/literek, ewentulanie nie składa się z elementów którze można rozebrać/złożyć zlewa z góry na dół. Pluszaki mogłyby nie istnieć w ogóle.

    OdpowiedzUsuń